Ukraina i zakaz importu polskich owoców oraz warzyw
Narasta konflikt dotyczący obrotu produktami rolnymi pomiędzy Polską a Ukrainą, który nasilił się po podjęciu decyzji o przedłużeniu blokady na import ukraińskiego zboża na polski rynek. Polski rząd zdecydował się na taki krok, tłumacząc to koniecznością ochrony polskich rolników przed skutkami napływu tańszego ukraińskiego zboża. Jednocześnie Polska ma umożliwiać tranzyt ukraińskiego zboża przez swoje terytorium, aby zapewnić ukraińskim rolnikom dostęp do rynków zbytu. Wcześniejszy zakaz importu ukraińskiego zboża był utrzymywany poprzez unijne embargo.
Kroki prawne i odwetowe
W związku z przedłużeniem przez Polskę, Węgry i Słowację embarga na ukraińskie produkty rolne, w dniu 18 września br. do Światowej Organizacji Handlu (WTO) wpłynęła skarga na te trzy kraje. Skargę złożyła Ukraina, która domaga się stwierdzenia bezprawności zakazów importu i ich zniesienia.
Jak zapowiedział ukraiński wiceminister gospodarki i handlu Taras Kaczka w rozmowie z "Rzeczpospolitą", w ciągu najbliższych dni Ukraina wprowadzi embargo na polskie produkty, takie jak: cebula, pomidory, kapusta i jabłka. Działanie takie ma być odpowiedzią Ukrainy na przedłużenie zakazu importu do Polski zboża z pochodzącego z tego kraju. Jednocześnie, ukraińska minister gospodarki Julia Swyrydenko wyraziła nadzieję, że Polska, Węgry i Słowacja zniosą swoje ograniczenia i sprawa nie będzie musiała być rozstrzygana na drodze sądowej. Jednak zakaz wwozu na Ukrainę polskich warzyw i owoców może być dodatkowym punktem w ewentualnych negocjacjach, który podnosi wagę sprawy i nasila skutki konfliktu.
Jak Polskie władze tłumaczą swoje racje?
Polski minister rolnictwa Robert Telus we wtorek przesłał do PAP oświadczenie, w którym wyraził rozczarowanie decyzją Ukrainy o wystąpieniu na drogę rozstrzygania sporów w WTO. Ponadto, jak poinformowała PAP, minister Telus przekazał, że polskie władze mają nadzieję, iż Ukraina nie wprowadzi embarga na polskie owoce i warzywa.
Polski rząd ustami ministra Telusa informuje, że Polska chce aby ukraińskie zboże trafiało do państw, do których trafiało przed rozpoczęciem rosyjskiej agresji. Dotyczy to w szczególności państw najbardziej potrzebujących. Polska strona argumentuje jednak, że nie chodzi o to aby ukraińskim zbożem zalewać rynki państw ościennych. Rzeczywiście taka sytuacja stanowić może poważny problem dla krajowych rolników, którzy musieliby konkurować poprzez obniżanie ceny. Napływ takich ilości ukraińskiego zboża na polski, węgierski czy słowacki rynek stanowi zakłócenie na rynku. "Nasze działania mają na celu uporządkowanie handlu i nie są wymierzone przeciw komukolwiek" - powiedział polski minister rolnictwa.
Ostatnio także Prezydent RP Andrzej Duda odniósł się do sprawy embarga; w trakcie spotkania mediami przed siedzibą ONZ w Nowym Jorku przyrównał obecną sytuację do sytuacji tonącego, który chwyta się wszystkiego aby nie zatonąć. Tonącym miałaby być w domyśle Ukraina, która chwyta się Polski, która ma prawo bronić się, żeby tonący nie zrobił jej krzywdy.
Niefortunnie byłoby jednak pominąć obecne uwarunkowania polityczne w Polsce. Oczywiście, z jednej strony rząd słusznie broni interesów krajowych rolników. Z drugiej strony ekipa rządząca niewątpliwie czuje presję związaną ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi i chce budować obraz obrońcy narodowych interesów. W obliczu nadchodzących wyborów PiS wraz ze współrządzącymi ugrupowaniami politycznymi chce pozyskać jak najwięcej głosów wśród polskich rolników. Nie dziwi więc tak zdecydowana postawa polskiego rządu w tej sprawie.
Jaka jest postawa Ukrainy w sporze?
Jak już pisaliśmy, Ukraina zapowiada kroki odwetowe na przedłużenie zakazu importu jej zboża na polski rynek. Po wystąpieniu na drogę formalną do Światowej Organizacji Handlu próbuje łagodzić sytuację mówiąc ustami przedstawicieli rządu ukraińskiego, że oczekuje polubownego rozwiązania problemu. W wypowiedziach ukraińskich polityków nie zawsze słychać łagodny ton. Podczas ostatniego szczytu w Nowym Jorku Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wypowiedział się nastepująco: "Niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora". Taka postawa nie wydaje się zrozumiała; nie widać po tym, aby strona ukraińska uwzględniała argumenty strony polskiej i rozumiała nasz punkt widzenia.
Zdecydowana postawa Ukrainy to efekt przede wszystkim dwóch zasadniczych czynników: kosztów związanych z wojną i nacisku ze strony sektora rolno-spożywczego, który zdominowany jest przez wielkie holdingi. Władze Ukrainy gorączkowo poszukują pieniędzy, a sprzedaż zboża i innych ukraińskich produktów rolnych na innych rynkach stanowi znaczące dla tego państwa źródło dochodu.
Na koniec warto zaznaczyć, że polski eksport warzyw i ich przetworów do Ukrainy wygenerował znaczące przychody. W tak twardych stanowiskach stron sporu trudno jednak upatrywać rychłego porozumienia. Niemniej jednak - również ze względów wizerunkowych - skonfliktowane kraje powinny dożyć do porozumienia, ale wcześniej muszą dokładnie poznać i zrozumieć punkt widzenia drugiej strony.